poniedziałek, 25 marca 2013

Shinobi






Akcja "Shinobi" ma miejsce już po objęciu panowania nad Japonią przez zwycięskiego Ieyasu Tokugawe, kiedy nastał czas pokoju, po długiej i wyniszczającej wojnie domowej. Czas raczej nie dla tytułowych shinobi, którzy specjalizowali się w działaniach, które dzisiaj określilibyśmy jako szpiegowskie i dywersyjne. Stąd też decyzja Tokugawy i jego doradców by zlikwidować dwa rywalizujące ze sobą od stuleci klany Shinobi po to, by ich umiejętności nie zostały wykorzystane w celu rozniecenia nowej wojny domowej. Historycznie, takie działanie miało swoje uwarunkowanie, gdyż nie wszyscy daimyo popierający tzw. "Sojusz Toyotomi" zgadzali się z wynikiem bitwy pod Sekigaharą. Dlatego też zdolności shinobi i ich potencjalne wykorzystanie przeciwko właśnie powstałej władzy Tokugawy było nad wyraz realnym zagrożeniem. 





Krótkie wyjaśnienie tytułem realiów historycznych. Po bitwie pod Sekigaharą, gdzie Ieyasu Tokugawa pokonał Hideoshi Toyotomi, a później zlecił zamordowanie nieletniego następcy czyli Hideori Toyotomiego, zakończył się pewien okres w historii Japonii zwany Sengoku Jidai, czyli "wiek kraju ogarniętego wojną". Czas wojny, wielkich bitew i walki o dominacje nad całą Japonią, także czas wielkich generałów, takich jak Uesugi Kenshin ("Heaven and Earth") czy Takeda Shingen ("Kagemusha"). Okres ten datuje się od momentu upadku szogunatu Ashikaga, czyli od wczesnych lat XVI wieku. 






Sam film opowiada historie nieco podobną do tej, jaka jest fabułą nieśmiertelnego "Romea i Julii", gdzie zakochuje się w sobie dwoje ludzi ze zwalczających się nawzajem od pokoleń rodzin. Historia stara jak świat i przedstawiana wielokrotnie, jednak tutaj ma ona swoje uwarunkowania historyczne i społeczne, wystarczy spojrzeć na to, co mówi Ha Gakure na temat życia i śmierci wojownika, by wiedzieć, że los Oboro i Gennosuke był o wiele bardziej tragiczny i skomplikowany niż w innych przypadkach. Ponad 400 lat rywalizacji i wzajemnej nienawiści musi siłą rzeczy robić swoje... 



Przypadkowe spotkanie zapoczątkowało całą serie zdarzeń, o których raczej nie będę pisać, bo sam wiem jak bardzo denerwują spoilery tych, którzy jeszcze nie widzieli filmu. Po krótce tylko postaram się powiedzieć, dlaczego ten film tak bardzo mi przypadł do gustu. 






Scenariusz - w sumie prosta intryga, ale ciekawie opowiedziana, bo w tle samego wątku miłosnego widzimy układy związane z polityką ówczesnej Japonii, chociaż jest to czysty przykład doktryny "divide et impera". Poza tym kilka wątków pobocznych, część z nich nierozwiniętych (np. bardzo żałuję, że nie dowiedzieliśmy się więcej o tym, co łączyło babkę Oboro z przywódcą klanu Koga), ale dodająca smaku całości - podobnie jak wstawki w rodzaju "trującej Kagero" (fani "Ninja scroll" będą chyba mieć łezkę w oku, albo nawet i dwie – ja miałem) 



Fabuła, choć w jakimś stopniu przewidywalna nie nuży, a zakończenie, czyli wizyta Oboro na dworze szoguna to już jest majstersztyk dramatyzmu - jak zobaczycie film, to będziecie wiedzieć, o czym mówię.






Scenografia - przepiękne krajobrazy, prawie jak z widokówki, czasem tak śliczne, że aż nierzeczywiste, np. w scenie pojedynku Gennosuke z wojownikami ninja, kiedy 3 z nich pikuje z nocnego nieba na tle wielkiej tarczy księżyca - scena wycięta żywcem z filmu anime czy mangowego komiksu. Poza tym bardzo ciekawe pomysły na techniki walki, w sumie shurikeny widziałem tam tylko raz czy dwa, za to było mnóstwo innych rzeczy - np. technika "Niszczycielskiego Oka". Myślę, że tym tematem byłby bardzo zainteresowany nawet Pentagon, bo określenie "niszczycielskie" było jak najbardziej na miejscu... 






MUZYKA - pisze z dużych liter, bo to nie jest jakiś tam przeciętny soundtrack, to jest Taro Iwashiro, czyli mistrz i klasyk w jednej osobie. Kto widział "Azumi" czy "Ruroni Kenshina" nie mówiąc już o graniu np. w "Onimushe" wie, o czym mówię. Muzyka jest boleśnie przepiękna, jak już wcześniej mówiłem - chwyta za serce, podobnie jak ta H. Zimmera z "Ostatniego samuraja". Natomiast piosenka Ayumi Hamasaki "Heaven" to jest coś, co nie schodzi z mojej playlisty już 3 miesiąc z kolei. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz